piątek, 3 stycznia 2014

Morski handel naczyniami

Na przełomie XII i XIII wieku, wraz z rozpoczęciem na Pomorzu procesu kolonizacji na prawach niemieckich i zakładaniem miast (w prawnym rozumieniu tego słowa), wykształcił się w naszym regionie chłonny rynek zbytu dla towarów importowanych z Europy Zachodniej. Wśród nich nie mogło oczywiście zabraknąć także naczyń.
Najwygodniejszym, najszybszym i najbezpieczniejszym szlakiem handlowym było morze. Dzięki znaleziskom wraków zalegających przybrzeżne wody Bałtyku otrzymaliśmy ciekawe źródło do poznania kierunków zbytu oraz asortymentu przewożonych tym sposobem naczyń. Archeologiczne badania podwodne, należące do jednej z droższych gałęzi badań, prowadzone były w większej mierze na akwenach niemieckich oraz na Zatoce Gdańskiej. W tej ostatniej chyba najciekawszym przykładem jest wrak angielskiego statku General Carleton.
Ceramika znaleziona na wraku należy do odkryć określanych mianem "obiektów zwartych" - czyli takich obiektów, które powstały jednorazowo. W tym przypadku zatonięcie statku wyznacza jedną z dat granicznych w ustalaniu chronologii danego zespołu.
Naczynia na statkach mogły znaleźć się z różnych powodów oraz pełnić na nich zróżnicowane funkcje. Po pierwsze stanowiły one towar przeznaczony na sprzedaż. Niektóre pełniły role użytkowe wśród członków załóg. Poza tym wiemy, iż marynarze kupowali na zagranicznych rynkach naczynia o formie i funkcji ozdobnej i przewozili je w swoje rodzinne strony jako pamiątki. W późnym średniowieczu głównym komponentem ceramicznym przewożonym drogą morską były naczynia siwe. O skali tego handlu może świadczyć, iż jedynie z wraków penetrowanych w rejonie szwedzkiego portu Kalmar pozyskano około 32000 naczyń i ułamków naczyń. W późniejszych okresach, kiedy to technologia wypału redukcyjnego została w pełni opanowana w miejscowych warsztatach, zaczęto importować głównie kamionkę. Oprócz tego występowała również czerwona ceramika glazurowana, a w czasach nowożytnych transportowano głównie wyroby fajansowe z Holandii. Wiemy, że pomiędzy sprzedawcami obcych wyrobów, a miejscowymi garncarzami dochodziło do konfliktów, które musiały regulować przepisy wydawane przez władze miejskie.
Oprócz gotowych naczyń transportowano również surowiec do ich wyrobu. Dnia 7 czerwca 1674 r. wpłynął do Elbląga galiot szypra Berendta Cornelissa. W statku płynącym z Amsterdamu, znajdowało się m. in. 30 beczek glinki garncarskiej.

Mapa pokazująca lokalizację wraków, z których pozyskano importowaną ceramikę (wg T. Förster, Keramiktransporte über See. Untersuchungen an Hafenplätzen und in Wrackfunden vor der Küste von Mecklenburg-Vorpommern, Nachrichtenblatt Arbeitkreis Unterwasserarchärchaologie, z. 11/12, 2005, s. 83, ryc. 1)
Na jeszcze jeden aspekt handlu morskiego w czasach nowożytnych zwrócił uwagę A. Groth. Był to tzw. handel własny załóg. Stanowił on uzupełnienie wynagrodzenia marynarzy, którzy otrzymywali określoną przestrzeń ładunkową statku, która zwolniona była od opłat celnych. Wśród znanych spisów towarów, którymi na własną rękę handlowali członkowie załóg znajdowały się również naczynia.

Źródła: 
A. Groth, Handel własny załóg marynarskich - na przykładzie ich udziału w handlu morskim Kłajpedy i Elbląga, [w:] Czas i dokument. Studia nad procesem aktotwórczym, red. A. Wirski, Koszalin, 1997, s. 17-27.
T. Förster, Keramiktransporte über See. Untersuchungen an Hafenplätzen und in Wrackfunden vor der Küste von Mecklenburg-Vorpommern, Nachrichtenblatt Arbeitkreis Unterwasserarchärchaologie, z. 11/12, 2005, s.83-88.

1 komentarz:

  1. Na temat importu glinki garncarskiej z Amsterdamu do Elbląga mam swoją teorię. Nie były to duże ilości, więc raczej wykluczyłbym, że były z niej robione naczynia. Raczej należy sądzić, że albo glinkę wykorzystywano do robienia polewy (polewy, nie glazury) lub jako domieszka do mas garncarskich uzyskiwanych z lokalnych glin żelazistych.

    OdpowiedzUsuń